sobota, 10 marca 2012

Rozdział 3

Obudziły mnie promienie słoneczne , zerknęłam na zegarek na ścianie , była 10. 30 . Postanowiłam wstać , na dole nie było dziewczyn , wyszłam na ogród by sprawdzić gdzie są , opalały sie na leżakach.
-ejj , czemu mnie nikt nie obudził , taka ładna pogoda a ja się w pokoju kisze - powiedziałam naburmuszona
-o hej , nie chciałyśmy przeszkadzać , tak słodko spałaś - Mówiła Chanelle
- No okej , ale żeby to mi było ostatni raz , idę się ubrać... a tak wgl. to gdzie jest Tiko ? Normalnie to już siedzi pod miską...- ja
-No wiesz , bo byli chłopcy i Louis chciał ciebie poznać  ale że spałaś to kazałam iśc na spacer z Tiko i że jak wrócą to ty już będziesz gotowa no i...- mówiła Caitlin
- zaraz , zaraz.. czy ty chcesz mi powiedzieć że oni go wzieli na spacer... !? - Ja
- no taa , ale nie martw się , są mili - Caitlin
- ale ja ich nie znam. Nie ufam im , wiele można się spodziewać po takich psyholach !! Dobra , idę się ubrać..

weszłam do pokoju , ubrałam poszarpane spodenki , kawową bokserkę , koszule w kratke , conversy , spiełam włosy w koka , pomalowałam się lekko , wziełam telefon do kieszeni i zemeldowałam dziewczynom że idę poszukać tych wariatów i psa.

Znalazłam ich w parku , biegali z kijami i bawili się z Tiko , słodko to wyglądało , ten Lokowaty wywrócił się pare razy , śmiesznie to wyglądało Jeden biegał z marchewką  w ręce i upadł na lokowatego . Tiko okazał się silny. Założyłam pilotki bo było słonecznie i podeszłam bliżej mówiąc - emm , Hej . dzięki że wyszliście z psem , i przepraszam że koleżanki to na was wymusiły. Jeszcze raz dzięki , wziełam smycz od Mulata i wołałam Tiko , szłam przed siebie ale Liam mnie zawołał - Heej , laska , skoro już się spotykamy to przestawie cię chłopakom. To jest Rachel a to ... - i wymieniał ich imienia po kolei. 
-Hej miło mi was poznać a teraz wybaczcie. 
-Ej , Marcheweczko ty moja śliczna , możemy wpaść za godzinę , chcmy was lepiej poznać . - Louis ?!
-Marcheweczko...?! - ja
-e , ta.. bo ja mówiłem że ty też lubisz marchewki - Liam
-No okej, jeśli musicie to wpadnijcie. Narazie


Pół godziny późniejDałam jeść Tiko i wyszłam do altany pograć na pianinie. Dziewczyny zaczeły się szykować bo zaraz mieli być chłopcy. 
Weszłam do altany i zaczęłam grać '' Bella's Lullaby '' ze zmierchu. Łzy leciały mi po policzkach, zerkałam na zdjęcie moich biologicznych rodziców. Ta chwila to wszystko czego potrzebowałam. Przypomniało mi się jak było kiedyś , gdy miałam rodziców.. Przypomniał mi się Louis , jak ładnie się uśmiechał gdy wołał za mną '' Marcheweczko '' chyba się zauroczyłam ale to nie jest możliwe , miłości nie ma , nie ma co się oszukiwać . Koniec. Wtedy usłyszałam jakiś głos " WOOOW '' odwróciłam się cała w łazach ....

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz